Ukończyliśmy I klasę. Mój syn z wyróżnieniem. Ja z ogromną ilością pytań. To pytania towarzyszyły mi przez cały rok. Niektóre z nich pamiętam bardzo wyraźnie i gdybym miała je ułożyć chronologicznie, byłoby tak:

Co innego zamiast szkoły? Edukacja Domowa? Założyć własną szkołę? (wakacje 2017)
Czy jeśli wysyłam dziecko do szkoły, w którą sama wątpię, jestem wciąż dla dziecka – i dla siebie- spójna? (wrzesień 2017)
Naprawdę musimy go zmuszać do pracy domowej? Co zrobić, jeśli na pracę domową reaguje płaczem? (wrzesień 2017)
Jak to się stało, że zatańczył z grupą? Przecież on nie tańczy! (styczeń 2018)
Co jest dla mnie ważniejsze – kolejny dzień w szkole i wzorowa frekwencja, czy to, by poszalał w zachwycie na pierwszym śniegu? (styczeń 2018)
Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie nauczył się wszystkich liter? (marzec 2018)
Po co te oceny za grę w dwa ognie na WF? (marzec 2018)
Dlaczego syn przestał lubić rysować? (cały rok)
Jak mogę wpłynąć na szkołę? Gdzie jest ta przestrzeń? (cały rok)
Naprawdę trzeba stawiać oceny ze sprawdzianów? (cały rok)
–  Czy ktoś też widzi, jak ja, że to tylko dla dorosłych jest, a nie z myślą o dziecku? Czy ta ceremonia mogłaby wyglądać inaczej? (szkolna impreza na zakończenie roku, 21 czerwca 2018)
Co czują dzieci, które nie dostały świadectwa wzorowego ucznia? Jak to działa na ich motywację? (21 czerwca 2018)

Miałabym ich na pewno o wiele mniej, gdyby nie to, że czytam, oglądam, rozmawiam. Dobrze pamiętam swój pierwszy krok w tym kierunku – przełomowy film „Alfabet” Erwina Wagenhofera, którego pokaz zorganizowałam ze znajomymi w Kielcach  3 lata temu.

Niejednokrotnie od tamtej pory byłam zła na tę moją ciekawość. Często wolałabym nie wiedzieć o szkodliwości prac domowych, o tym jakie mechanizmy rządzą szkołą, która finalnie zabija kreatywność dziecka, ani o tym jak system szkolny potrafi wzmacniać rywalizację między dziećmi i zabić poczucie własnej wartości. Lepiej było nie słyszeć o szkołach demokratycznych i leśnych przedszkolach.

Z perspektywy tego roku szkolnego (to był – szczerze- najtrudniejszy rok w moim macierzyństwie) mówię sobie jednak stanowczo: Nie żałuję! Widzę więcej, rozumiem więcej, mam więcej pewności i dzięki temu potrafię czasami dobrze zareagować. Wiem, że dzięki temu daję swoim synom o wiele lepsze wsparcie w sytuacjach dotyczących przedszkola i szkoły.

Kolejne pytania dzięki „Alfabetowi”

Kilka lat po premierze filmu „Alfabet” nakładem Wydawnictwa Element na polskim rynku pojawiła się książka pod tym samym tytułem (i z tą samą grafiką). Książkę można traktować jako uzupełnienie filmu ale też jako zupełnie odrębną całość. Jak by do niej nie podejść, lektura zmusiła mnie do stawiania nowych pytań. Tym razem o to, dlaczego mimo iż wiemy o tym, że stare rozwiązania w edukacji są przyczyną wielu problemów, w tym światowych kryzysów gospodarczych i ekologicznych, nadal tkwimy w tym samym? Dlaczego tak trudno jest dokonać znaczącej zmiany, skoro jest ona potrzebna natychmiast?
„Alfabet” bardzo mocno podważa wartość dyplomów, certyfikatów i międzynarodowych testów mierzących (bardzo nieudolnie) poziom edukacji. Pokazuje, jak obecny system wzmacnia w społeczeństwie niszczące poczucie strachu. Podpowiada, że może odkrycie pasji – „żywiołu” o którym mówi wspominany wielokrotnie w książce Sir Ken Robinson, jest o wiele ważniejsze niż dyplomy? Dlaczego w szkole brakuje przestrzeni na odkrywanie pasji? Czy to może się zadziać tylko poza szkołą?

Książkę odbieram jako solidną samokrytykę naszego 'dorosłego’ podejścia do dzieci. Autorzy nie boją się stwierdzić, że to, co fundujemy dzieciom na całym niemal świecie (od Chin, przez Stany Zjednoczone po Europę) jest źródłem wielu nieszczęść- osobistych i globalnych. I że potrzebujemy zmiany, szczególnie w systemie edukacji.

Można się łatwo podłamać, szczególnie, kiedy Twoje dziecko uczęszcza do zwykłej szkoły. Ale „Alfabet” choć nie dodaje otuchy, to nie odbiera nadziei. Sam fakt, że są ludzie, którzy szukają innych dróg oraz tacy, którzy potrafią krytycznym okiem spojrzeć na to, co zastane, już nastawia mnie pozytywnie i wzmacnia – na szczęście- moje wątpliwości co do szkoły.

Gąsienice

2

„Każdy naturalny proces, w który człowiek próbuje ingerować i który próbuje zmieniać, zostaje przerwany. Przyśpieszenie  naturalnych procesów nie jest możliwe bez ich zastopowania. Jeśli ktoś będzie rozciągał gąsienicę, nie sprawi, że będzie rosła szybciej, tylko ją zabije”

Myślę o swoich dwóch małych gąsienicach. Szczególnie w tych momentach, kiedy o swoim synu pisze Andre Stern. Książka jest poprzeplatana rodzicielskim pamiętnikiem Andre. We wszystkich tych chwilach, gdzie z kart wylewa się niezwykły spokój i zaufanie do syna (który ma tak samo na imię jak mój starszy – Antoine), przechodzą mnie dreszcze. Przez głowę przelatują te wszystkie chwile, kiedy nie umiałam towarzyszyć moim dzieciom tak, jak swojemu towarzyszy Andre.
Myślę o tych nocach, kiedy pozwoliłam, aby zdominowała mnie złość, gdy mali nie chcieli w nocy spać. Wspominam jak naciskałam na Antka, by wreszcie zaczął sypiać sam w swoim łóżku. Albo kiedy mówiłam stanowczo „nie”, na kolejne w ciągu godziny „Mamo, chodź!”.
Wielokrotnie się wzruszałam, gdy czytałam o rozwoju małego Antoine. Staram się teraz szukać  tych chwil, w których mogę dla moich dzieci być podobnym rodzicem jak Andre.

Wyostrzyć zmysły

Przed nami wakacje. Kocham te powolne poranki i świadomość, że dzieci wysypiają się dokładnie tyle, ile potrzebują  W domu obowiązuje zakaz rozmawiania z nimi o szkole i przedszkolu. A ja, zupełnie świadomie, chciałabym w tym czasie przeczytać kolejną książkę, by dobrze przygotować się na wrzesień. Wyostrzyć sobie zmysły.

1big

„Alfabet”, Erwin Wagenhofer, Sabine Kriechbaum, Andre Stern; Wydawnictwo Element, Gliwice 2018

https://wydawnictwoelement.com.pl/

12 Komentarze/y

  • Julia
    Posted 10 lipca 2018

    A no czytałąm już zabawę i I nigdy nie chodziłęm do szkoły Andre Sterna, bardzo polecam i na pewno kupię alfabet. Sama jestem w edukacji domowej, a jeśli interesujesz się edukacja domową książki Andre Sterna są po prostu bombowe!

    • Wielki Zachwyt
      Posted 11 lipca 2018

      Sięgnę po te tytuły na pewno Julia, dziękuję za rekomendację. Interesuję się edukacją w ogóle 😉 nie tylko domową (moje dzieci są w zwykłej szkole i przedszkolu). Pozdrowienia 🙂 🙂

  • Aga
    Posted 9 lipca 2018

    Całkiem przypadkiem trafiłam na Pani bloga. Jestem mamą rocznej córeczki. I od kiedy dowiedziałam się o tym że pod sercem noszę maleńki cud, zaczęłam interesować się rodzicielstwem bliskości i tematami pokrewnymi. Razem z mężem i córeczka mieszkamy w lesie na terenie parku krajobrazowego i uwielbiamy przyrodę. Córeczka dopiero zaczyna poznawać otaczający ja krajobraz i jest zachwycona:). Odnosząc się do tekstu o edukacji, zrozumiałam że dzieci uczęszczają do powszechnej szkoły. Skoro nie podoba się Pani system to może zmienić szkole? Bardzo mi się podoba wychowanie i edukacja Montessori. I zastanawiam się z mężem czy w przyszłość zapisać córkę do właśnie takiego przedszkola.

  • Aleksandra
    Posted 4 lipca 2018

    Kochana, czy Twój syn w I klasie ma już oceny?
    Obserwowałam kilkakrotnie na praktykach w szkole podstawowej wystawianie stopni uczniom klas I-III i wcale mnie się to nie podobało. Czy ocenianie dzieci za ich twórczość na zajęciach plastycznych czy sprawność fizyczną na wf jest czymś dobrym? Szczególnie wtedy, kiedy te dzieci dopiero uczą się, poznają, odkrywają…. Szkoła nie powinna być dla dzieci przykrym obowiązkiem, a niestety my, dorośli, do tego doprowadziliśmy… Chociaż na szczęście, w całym tym nieszczęściu, są też fajne szkoły z kreatywnymi i otwartymi na świat nauczycielami. Pozdrawiam :))

    • Wielki Zachwyt
      Posted 6 lipca 2018

      Tak ma. Rozmawiałam o tym już z nauczycielką. Z religii ma na przykład oceny za pokolorowanie książki. Podstawy tego działania są bardzo ciekawe 😉
      Trzeba nam przetrwać.
      Pozdrawiam

Skomentuj wpis

Zapisz się na newsletter

Please wait...

Dziękujemy za zapis do newslettera!

Wielki Zachwyt © 2024. Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: ArkonDesign.

Sklep Bestsellery Ukryj panel