Gdyby dawanie dzieciom swobody w Przyrodzie było proste, to mielibyśmy setki umorusanych kilkulatków dookoła na osiedlowych zagajnikach i wiejskich łąkach. Wspinaliby się po drzewach i puszczali statki do rzeki. Lataliby usmarkani, z twarzami podrapanymi i usmarowanymi w błocie, ale pewnie z oczami tak jasnymi i błyszczącymi, że nikt z nas nie umiałby oderwać od nich wzroku. Patrzylibyśmy na nich i wzdychali, z sentymentem wspominając własne dzieciństwo. Coś jednak bardzo się pozmieniało, bo widok takich dzieci jest dziś czymś niezwykłym,…
