Do lasu, nawet jeśli idziemy na kilka godzin, nie zabieramy ze sobą nic, po za tym, co absolutnie potrzebne (jak np. woda, scyzoryk i plastry). Ok, czasami zdarzy się łopata albo wiaderko do wkładania skarbów. Nic więcej. Na brak atrakcji nie narzekamy. Dzieciaki turlają konary albo siebie na dno okopu, łapią spadające liście z drzew, patykami kopią małe tunele. Chłopaki uwielbiają patyki. Lubią sobie też wyobrażać, kim/czym taki patyk mógłby być. Po dzisiejszej…
Nie wiem skąd to się wzięło. Pamiętam ten słoneczny dzień ciemnego stycznia 2016, kiedy od rana nie mogłam uspokoić w głowie jednej myśli: „idź do lasu”. Starałam się coś pracować przy komputerze, pobawić się z dziećmi, ale nie dało się. Mina męża, któremu oznajmiłam że naprawdę muszę iść do lasu, bo zwariuję, była wymowna. Zajął się dziećmi. Za 30 minut piechotą już tam byłam. Oddychałam, przypomniałam sobie o technice Kapalabhati…
Zabraliśmy do lasu moją przyjaciółkę Agatę. Harcerkę z krwi i kości. Było cudownie być z nią i zobaczyć, że wcale nie zwariowałam, że w harcerstwie metodyka jest podobna, a może jeszcze bardziej ekstremalna (10 – letnie dzieci same na noc w lesie? Muszę się z tym przespać, by zdecydować, czy mi się to podoba czy nie).W każdym razie, bardzo cieszyłam się na ten wspólny wyjazd. Antek był nieznośny. Dokuczliwy. Zaczepliwy. Dostałam dwa razy patykiem w tyłek.…
Po dłuższej przerwie wybraliśmy się rodzinnie do lasu. To było dość zabawne, bo mój mąż nie wyszedł z samochodu, tylko uciął sobie tam drzemkę. On śpi, a w lesie same cudaaaaaaaaa- mech kwitnie! Antek znalazł okop, gdzie czułam się jak w raju, bo znalazłam 4 rożne odmiany mchu! potem było gniazdko strącone z drzewa, którym chłopaki tak się zachwycali, że mnie wzruszyło, i była żaba, której nie mogliśmy odszukać w przewodniku…
Podarowałam Antosiowi scyzoryk. Bardzo ważny dla mnie scyzoryk, prezent od największego przyjaciela. Scyzoryk zwiedził ze mną wiele pięknych miejsc, był ze mną, kiedy pierwszy raz spałam w namiocie w czasie mrozu, gdy spałam pod gołym niebem i gdy pierwszy raz myłam się w górskim potoku zimą. Ważne w historii o scyzoryku jest to, że Antek ma 5 i pół roku. „Przecież on się skaleczy”- mówi mąż. „Przecież wiem” – odpowiadam…